Ks. Józef Naumowicz
Kościół domowy w myśli Jana Chryzostoma
Określenie rodziny jako „Kościoła domowego”
upowszechnił Sobór Watykański II, a następnie Jan Paweł II. Wywodzi się ono
jednak z tradycji wczesnochrześcijańskiej i ma głębokie podłoże biblijne.
Bardzo wcześnie bowiem zrodziła się idea, aby porównywać ze sobą dom rodzinny
i Kościół, albo też, by w chrześcijańskiej rodzinie odnajdywać cechy
istotne dla Kościoła. Pozwalało to określić wartość tej podstawowej wspólnoty,
która obejmowała rodziców i dzieci, a w starożytności – często także krewnych
oraz służących.
Naukę tę rozwijał zwłaszcza św. Jan Chryzostom,
który działał jako kapłan w Antiochii (386-97), a potem był biskupem
Konstantynopola (397-407). Z zapałem pisał on o wartości rodziny. Kierował się
niezwykłym wyczuciem teologicznym i duszpasterskim. Pewną rolę odegrało również
jego osobiste doświadczenie, w dzieciństwie zaznał on bowiem ciepła rodziny, a
także poznał jej wartość w kształtowaniu wiary. Podstawy teoretyczne jednak
czerpał przede wszystkim z Biblii.
W domu Pryscylli i Akwili
Pierwszym powodem mówienia o „Kościele domowym” były
wzmianki na ten temat w Nowym Testamencie. W zakończeniu Pierwszego Listu do
Koryntian Paweł Apostoł przekazywał pozdrowienia od różnych wspólnot i ludzi.
Wymieniał Pryscyllę i Akwilę, „razem z Kościołem w ich domu” (1
Kor 16,19). To określenie św. Pawła nie było wyjątkowe. Także Pryscylla i
Akwila należeli do znanych jego przyjaciół i bliskich współpracowników. Znano
ich również w Koryncie, gdzie mieszkali przez długi czas. Wtedy też przez dwa
lata gościli u siebie Apostoła. Zorganizowali mu pracę przy wyrabianiu
namiotów, by mógł zdobywać środki do życia (zob. Dz 18,3). Wspierali go w pracy
misyjnej. Gdy przenieśli się do Efezu, tam również ich dom był otwarty dla
innych. Przyciągnęli wielu do wiary. Przede wszystkim udostępnili swoje
mieszkanie na spotkania modlitewne. Dlatego Paweł mówił o „Kościele w ich
domu”. Gdy kilka lat później znów zmienili miejsce zamieszkania i przenieśli
się do Rzymu, ich dom ponownie stał się jednym z ważniejszych ośrodków życia
religijnego w mieście. W Liście do Rzymian Paweł pozdrawiał ich jako swoich
współpracowników w Jezusie Chrystusie, pozdrawiając również wszystkich
domowników: „Pozdrówcie także Kościół w ich domu” (Rz 16,5).
Zatem w Efezie i w Rzymie, „w domu” Pryscylli i
Akwili gromadził się Kościół. Co to oznaczało? Przede wszystkim to, że ich dom
był miejscem modlitwy. W początkach chrześcijaństwa – w czasach apostolskich i
później, w całym okresie prześladowań – nie było specjalnych budowli
przeznaczonych na zgromadzenia liturgiczne. Odbywały się one w domach
prywatnych, a więc w rodzinach. Dom oznaczał jednak nie tylko pomieszczenie,
ale także środowisko rodzinne. W podobnym sensie Dzieje Apostolskie wspominają,
że w „domu Marii”, matki Jana zwanego Markiem, „zebrało się wielu na
modlitwie” (Dz 12,12). Inny list św. Pawła wymieniał „Kościół w domu”
Filemona (Flm 1,2). Zawsze chodziło o Kościół pojęty jako zgromadzenie,
zebranie wiernych.
Takim miejscem modlitwy była rodzina Pryscylli i
Akwili. Stała się nim dzięki wierze tych niezwykłych małżonków, ich gorliwości
i oddaniu. W ten sposób interpretował to Jan Chryzostom: „Tak byli
wypróbowani, że nawet pomieszczenie swoje uczynili Kościołem, gdyż wszystkich
nauczali wiary oraz dla wszystkich obcych otworzyli swój dom”. Sami
prowadzili nauczanie, a ich dom stał się prawdziwym ośrodkiem życia wiary.
Zasłużyli więc, by był nazwany Kościołem. Nie każda bowiem rodzina – wyjaśniał
Jan Chryzostom – mogła być określona w ten sposób. Św. Paweł „nie miał
zasadniczo zwyczaju nazywać domów Kościołami, jeśli nie było w nich wzniosłej
religijności i głębokiej bojaźni Bożej” (Homilie na List do Rzymian,
30,3)1.
Rodzina staje się zatem Kościołem, jeśli ma głęboką wiarę i szczerą pobożność. Ważny jest nie tyle sam dom, ile ludzie w nim mieszkający i atmosfera, jaka wśród nich panuje.
Rodzina staje się zatem Kościołem, jeśli ma głęboką wiarę i szczerą pobożność. Ważny jest nie tyle sam dom, ile ludzie w nim mieszkający i atmosfera, jaka wśród nich panuje.
Jan Chryzostom przypominał o apostolskim zapale
Pryscylli i Akwili. Nieśli oni pomoc św. Pawłowi. Ci skromni, prości i gorliwi
małżonkowie stawali w jego obronie, narażając swe życie. Nie na darmo nazwał
ich swymi współpracownikami. Wspierali oni także „wszystkie Kościoły
wywodzące się z pogan” (Rz 16,4). Sami byli ubodzy, więc tym „wszystkim
Kościołom” nie mogli pomóc swym majątkiem czy wpływami, ale wspierali je
nauczaniem, modlitwą i gorliwością. Jak zauważa Chryzostom, nic im nie stanęło
na przeszkodzie, by mogli się w to angażować: ani wychowanie dzieci, ani
prowadzenie gospodarstwa, ani praca zawodowa. Apollosa nawrócili w ten sposób,
że „zabrali go ze sobą” – a więc do swego domu – i tam „wyłożyli mu
dokładnie drogę Bożą” (Dz 18,26).
Rodzina może więc rozwijać znaczącą działalność
ewangelizacyjną, którą prowadzi zarówno na zewnątrz swej wspólnoty, jak i
wewnątrz niej. Przyciąga do wiary bądź ją umacnia tak przez nauczanie, jak
przez styl życia. Było to przede wszystkim zadanie męża i ojca. Niekiedy jednak
kobiety były bardziej aktywne i zaangażowane. Dlatego – jak zwraca uwagę Jan
Chryzostom - Paweł Apostoł w Liście do Rzymian najpierw pozdrowił Pryscyllę, a
na drugim miejscu jej męża Akwilę. Ona bowiem przejawiała większą gorliwość i
zapał. Zresztą, kobiety czasów apostolskich – przypominał kaznodzieja –
podejmowały współpracę z Apostołami. Dlatego Paweł wspomina je
wielokrotnie: w Liście do Rzymian pozdrawiał „Tryfenę i Tryfozę, które trudzą
się w Panu”, a także „umiłowaną Persydę, która wiele trudu poniosła w
Panu” (Rz 16,12).
Wprawdzie Apostoł zakazywał kobiecie nauczania (zob.
1 Tm 2,12), ale chodziło jedynie o przemawianie do ludu w czasie zgromadzeń.
Natomiast ma ona obowiązek udzielania osobistych porad, zachęt i pouczeń,
zwłaszcza jeśli mąż pozostaje w błędzie lub ma kłopoty z wiarą. Wtedy –
powtarza Jan Chryzostom za św. Pawłem – „uświęca się (...) mąż niewierzący
dzięki swej żonie” (1 Kor 7,14). Żona zbawi swego męża, gdy go poucza,
objaśnia mu prawdy Boże i prowadzi go do wiary. Tak więc dom jest także
miejscem wzajemnego pouczenia i rozwoju wiary.
Rodziny chrześcijańskie w czasach apostolskich
przejawiały jeszcze jedną cechę, która je upodobniała do Kościoła. Gdy Paweł
pozdrawiał „Kościół w domu” Filemona (Flm 1,2), miał na myśli nie tylko
właścicieli domu, ale całą rodzinę, a więc także sługi i niewolników. Wtedy
bowiem można mówić o prawdziwym Kościele, gdy gromadzi on wszystkich, bez
względu na podziały i różnice społeczne oraz narodowościowe. „Zgromadzenie
kościelne (Ekklesia) nie zna różnicy między panem i niewolnikiem, określając
jednych i drugich tylko na podstawie dobrych i złych uczynków” (Homilia na
List do Filemona, 1,1).
Zatem w domach Pryscylli i Akwili, Filemona i innych
chrześcijan gromadził się Kościół. W rzeczywistości on istniał w tych
rodzinach. One go tworzyły i dzięki nim on się ujawniał. Można było w nich
rozpoznać jego cechy, oddychać atmosferą pobożności, otwartości i ducha
ewangelizacyjnego właściwego dla Kościoła.
Język grecki lubi używać przydawki w formie
rzeczownikowej. Dlatego Paweł Apostoł stosuje określenie: „Kościół w domu”.
Można je rozumieć: Kościół, który „się gromadzi”, „zbiera” w domu, albo po
prostu w nim „istnieje”. Tak rozumieli je łacińscy tłumacze Biblii. Wulgata
bowiem przekłada to wyrażenie jako „Kościół domowy” (Ecclesia domestica).
Oznacza ono przede wszystkim rodziny czasów apostolskich, które były znaczącymi
ośrodkami życia chrześcijańskiego. Może jednak odnosić się także do rodzin
żyjących w każdej epoce.
„Mały Kościół”
Jan Chryzostom wskazywał na analogię między rodziną
i Kościołem również wtedy, gdy mówił o teologii małżeństwa. Szedł w swej nauce
za św. Pawłem, według którego małżeństwo jest obrazem ścisłej, wyłącznej i
trwałej jedności, jaka istnieje między Chrystusem i Kościołem.
Ta jedność – w pojęciu Chryzostoma – ogarnia także całą rodzinę. To prawda, że wyrażenie: „I będą oboje jednym ciałem” (Mt 19,5) dotyczy głównie męża i żony. Obejmuje jednak też dziecko, które stanowi umocnienie więzi między nimi. „Ciałem jest ojciec, matka i dziecko zrodzone z połączenia obojga (...) i tak troje są jednym ciałem” (Homilia 20 na List do Efezjan 4).
Ta jedność – w pojęciu Chryzostoma – ogarnia także całą rodzinę. To prawda, że wyrażenie: „I będą oboje jednym ciałem” (Mt 19,5) dotyczy głównie męża i żony. Obejmuje jednak też dziecko, które stanowi umocnienie więzi między nimi. „Ciałem jest ojciec, matka i dziecko zrodzone z połączenia obojga (...) i tak troje są jednym ciałem” (Homilia 20 na List do Efezjan 4).
W podobnym duchu w końcu II wieku Klemens
Aleksandryjski interpretował słowa Jezusa: „Bo gdzie są dwaj albo trzej
zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Odnosił je do
całej rodziny. Dwoje zebranych w imię Pana – to małżeństwo, w którym kobieta
zostaje połączona specjalnym węzłem z mężczyzną – jak wyjaśniał – „z woli
Bożej”. A trzej zebrani w imię Pana? Czy nie należy przez to rozumieć „trojga:
mężczyzny, kobiety i dziecka”? – pytał retoryczne Klemens (Kobierce,
3,10,68,1). Przyjęcie potomstwa dokonuje się także z woli Boga.
Chrześcijańska rodzina zatem jest zawsze zebrana w
imię Chrystusa, nie tylko wtedy, gdy się modli, ale również przez sam fakt
sakramentu małżeństwa oraz posiadania dzieci. Rodzina staje się miejscem, gdzie
rodzice wraz z dziećmi są zebrani w imię Pana i gdzie On jest obecny pośród
nich.
W tym wyraża się jej podobieństwo do Kościoła, którego istota sprowadza się nie tylko do zgromadzenia się wiernych, ale przede wszystkim do obecności Chrystusa zmartwychwstałego pośród nich.
W tym wyraża się jej podobieństwo do Kościoła, którego istota sprowadza się nie tylko do zgromadzenia się wiernych, ale przede wszystkim do obecności Chrystusa zmartwychwstałego pośród nich.
Z tej jedności rodziny wypływa obowiązek wzajemnej
miłości, ale także umacniania się w wierze. Jest to obowiązek, który spoczywa
na rodzicach. Mąż wywiązuje się z niego, jeżeli pomaga swej żonie i dzieciom w
rozwoju wiary. W ten sposób pokazuje, że jest prawdziwym ojcem i kieruje domem.
Podobnie biskup, gdy naucza, pokazuje, że przewodzi Kościołowi. W tym
kontekście Chryzostom podaje sławne uzasadnienie konieczności nauczania w domu:
„Rodzina bowiem jest małym Kościołem” (Homilia 20 na List do Efezjan
5).
Określenie to wskazuje, że rodzina jest ustanowiona
po to, aby jej członkowie podejmowali różne role, analogiczne do duchowego i
strukturalnego porządku, jaki istnieje w Kościele. Rola głowy rodziny wynika z
obrazu Kościoła, którego Głową jest Chrystus, a zadanie nauczycielskie głowy
rodziny jest analogiczne do roli biskupa we wspólnocie.
Rodzina pozostaje jednak tylko „małym Kościołem”. Nie jest
bowiem równoznaczna z Kościołem lokalnym czy powszechnym. Można w niej jedynie
odkrywać cechy analogiczne. Niemniej jest ona prawdziwym Kościołem. Nie
dlatego, że istnieją w niej w sposób bezpośredni i mechaniczny wszystkie
przymioty „wielkiego Kościoła”, ale raczej dlatego, że tworzy ją wspólnota osób
wynikająca z wzajemnej miłości jej członków oraz z modlitwy wspólnie zanoszonej
do Boga. Rodzina stanowi „Kościół domowy” przez sam fakt uczestnictwa w życiu
„wielkiego Kościoła”.
„Uczyń swój dom Kościołem”
Św. Jan Chryzostom nie wahał się odnosić do rodziny
także samej nazwy „Kościół”. Przykładem są jego homilie o Księdze Rodzaju,
w których – przy okazji wyjaśniania opisu stworzenia mężczyzny i kobiety –
wykładał teologię małżeństwa i rodziny.
Kończąc homilię, którą głosił pod wieczór, zachęcał wiernych, by po powrocie do domu „zastawili podwójny stół: jeden pokarmów, drugi świętego czytania”. Ponieważ w nabożeństwie uczestniczyli głównie mężczyźni, oni zatem mieli powtórzyć usłyszaną naukę domownikom: żonie, dzieciom, a również sługom.
Kończąc homilię, którą głosił pod wieczór, zachęcał wiernych, by po powrocie do domu „zastawili podwójny stół: jeden pokarmów, drugi świętego czytania”. Ponieważ w nabożeństwie uczestniczyli głównie mężczyźni, oni zatem mieli powtórzyć usłyszaną naukę domownikom: żonie, dzieciom, a również sługom.
Jan zachęcał ich wprost: „Uczyń swój dom Kościołem”.
I wyjaśniał: „Jesteś bowiem odpowiedzialny za zbawienie dzieci i sług. Jak
ja jestem odpowiedzialny za was, tak każdy z was odpowiada za swe sługi, za
żonę i za dziecko” (Homilie o Księdze Rodzaju, 6,2).
Ojciec rodziny przyjmuje w swojej rodzinie rolę,
jaką we wspólnocie kościelnej ma prezbiter lub biskup. Ma w domu zorganizować „stół
czytań”, aby kształtować wiarę swych domowników. Zresztą, lektura Pisma
Świętego oraz religijna rozmowa ma znaczenie nie tylko religijne - wyjaśniał
Chryzostom. Gdy bowiem wieczór zajmą miłe i pożyteczne dyskusje w rodzinie,
wtedy też noc będzie spokojna. To bowiem, o czym mówimy za dnia, pozostaje w
świadomości także podczas snu. Warto zatem zawsze pilnie słuchać tego, co się
mówi w kościele, nie pozwolić na rozproszenia uwagi, ale zachować wszystko
w pamięci, by samemu odnieść pożytek i by następnie przekazać naukę swoim
domownikom.
Mowa Jana podobała się słuchaczom. Następnego dnia
kaznodzieja nawiązał do ich reakcji: „Gdy wczoraj powiedziałem, by każdy z
was uczynił swój dom Kościołem, zareagowaliście głośno, pokazując wyraźnie,
jaką radość sprawiły powiedziane słowa”. Kaznodzieja cieszył się także, że
dobrze zostały przyjęte jego słowa o przygotowaniu w domu podwójnego stołu:
pokarmów i nauczania: „Wiem, że to uczyniliście i byliście
uczestnikami jednego i drugiego stołu” (Homilie o Księdze Rodzaju, 7,1).
Wezwanie: „Uczyń swój dom Kościołem” Chryzostom
powtarzał przy innych okazjach. Gdy głosił homilie o psalmach, zachęcał, by te
piękne modlitwy odmawiać nie tylko podczas oficjalnej liturgii, ale także
w domach, przy pracy i w innych okolicznościach. Polecał, by całą swą
rodzinę nauczyć śpiewu psalmów i modlić się razem z nią w tym również z
dziećmi. „A zwłaszcza w jadalni” – dodawał. Tam bowiem należy „uzbroić się
tarczą psalmów” przed i po posiłku, aby spożywać go w dobrej atmosferze, a
także, by zachować umiar w jedzeniu. Natomiast po śpiewie psalmów należy dodać
modlitwę, „aby wraz z duszą uświęcać też dom”. W modlitwie wzywamy
bowiem Chrystusa: gdzie zaś On jest, nie ma dostępu szatan, przychodzi
natomiast „pokój, miłość i jakby ze źródła wytryskują wszystkie dobra”. W ten
sposób można każdego dnia oddawać cześć Bogu.
Zachętę do codziennej, wspólnej modlitwy w rodzinie
Chryzostom podsumował stwierdzeniem: „Uczyń swój dom Kościołem. Nikt bowiem
się nie pomyli, kto nazwie Kościołem zgromadzenie, w którym jest śpiew psalmów,
modlitwa i pobożny duch śpiewających” (Wykład o Psalmach, 41,2).
Rodzina zatem przedłuża modlitwę i czytanie słowa
Bożego, jakie dokonują się w Kościele. Chodzi nie tylko o śpiewanie psalmów
przy stole, przed i po posiłku, ale też o lekturę Pisma Świętego, której
towarzyszy wspólna modlitwa. W ten sposób rodzina tworzy jakby własną liturgię
i uświęca swoją codzienność. Buduje Kościół we własnej wspólnocie i tym
Kościołem się staje.
Także św. Augustyn porównywał ojców rodzin do
biskupów, którzy troszczą się o rozwój wiary w swoim domu (Mowa, 94). Znał też
określenie „Kościół domowy”, które – w Wulgacie – odnosiło się do rodzin okresu
apostolskiego. Teraz odnosił je do rodzin żyjących w jego czasach. W liście do
Doroteusza, którego cenił za jego chrześcijańską postawę, ale również za
religijną atmosferę, jaką stworzył w swej rodzinie, pisał: „Wiem, jak
bardzo kochasz Chrystusa i że cały twój dom jest Jego rodziną i, jak mówi
Apostoł, «Kościołem domowym» (domestica Ecclesia); wszyscy, którzy cię znamy,
wiemy, jak bardzo pragniesz, aby w twoich posiadłościach przynosiło owoce
i wzrastało posiadanie Chrystusa” (List, 14).
Kościół istniał nie tylko w domu Pryscylli i Akwili,
a więc nie tylko w okresie apostolskim, gdy nie istniały specjalne budowle
przeznaczone na liturgię. Także w czasach Jana Chryzostoma i Augustyna, gdy
istniały już wielkie bazyliki chrześcijańskie, w których gromadzono się na
liturgii, rodziny pozostawały oazami modlitwy i obecności Chrystusa. Dlatego
można je również nazywać „Kościołem domowym” albo po prostu „Kościołem”.
Ks.
Józef Naumowicz
- (ur. 1956), patrolog, kierownik Katedry Historii Literatury Wczesnochrześcijańskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i wykładowca w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Ostatnio opublikował m.in. książkę: Dwie są drogi. Przewodnik wczesnochrześcijański.
- (ur. 1956), patrolog, kierownik Katedry Historii Literatury Wczesnochrześcijańskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i wykładowca w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Ostatnio opublikował m.in. książkę: Dwie są drogi. Przewodnik wczesnochrześcijański.
Źródło /pogrubienia moje/
Zapraszam na mojego bloga o tematyce ewangelizacyjno - apologetycznej.
OdpowiedzUsuńwww.panciepotrzebuje.blogspot.com
Strona o ewangelizacji, nawróceniu, nowym życiu w Jezusie Chrystusie.
Jak czynić dobro, a unikać zła?
Dlaczego warto być dobrym człowiekiem?
Niepojęta miłość Boża.
Skąd wiemy, że Bóg jest?
Czy można rozmawiać z Bogiem, którego nie widzimy?
Jak świadczyć o Bogu?
Te i wiele innych ciekawych tematów, filmów i świadectw znajdziesz na tym blogu. Tutaj możesz posłuchać także piosenek i pieśni religijnych. Jeśli masz taką wolę - proszę udostępnij, przekaż dalej, zamieść link na swojej stronie, kliknij "lubię to".
STRONA NIE TYLKO DLA WIERZĄCYCH.
Dariusz